Recenzja książki Roberta Goddarda „Ucieczka Spod Obłoków”
Nie da się uciec przed przeznaczeniem. Ale zawsze warto próbować…
W morzu książek znalazłam prawdziwą perłę – powieść. Dotychczas używałam tych określeń zamiennie: książka czy powieść, wszystko jedno. Dopiero przy lekturze „Ucieczki Spod Obłoków” dotarła do mnie zasadnicza różnica. Książka to wytwór rzemieślnika, niekiedy nawet dobrego. Powieść zaś to dzieło prawdziwego artysty słowa, Pisarza przez duże P, który oprócz doskonałego warsztatu, właściwie dobranego tematu i fascynujących postaci ma do zaoferowania dużo więcej – ucztę duchową i przesłanie. Robert Goddard, absolwent historii w Cambridge, jest mistrzem zawiłej intrygi kryminalnej w doskonałym stylu. Jego powieści czyta się świetnie, ale powoli, smakując ich urodę, a jednocześnie niecierpliwie, nie mogąc doczekać się rozwiązania zagadki.
Tytuł powieści zmylił mnie. Byłam pewna, że „Ucieczka Spod Obłoków” traktuje o historii w samolotem w roli głównej. Okazało się, że nic bardziej błędnego. Główny bohater to wzięty brytyjski architekt, Goeffrey Staddon, natomiast jego największe dzieło, wspaniała i nietuzinkowa rezydencja dla zamożnej rodziny, nosi nazwę „Spod Obłoków”. Akcja dzieje się niespieszne na początku lat 20-tych XXw. Podczas prac projektowych główny bohater zakochuje się z wzajemnością w żonie właściciela domu, pięknej Consueli Caswell. Burzliwy romans kończy się tragicznie i zbiera trujące żniwo w dalekiej przyszłości. Losy bohaterów są zawikłane i wzajemnie zależne. Czytelnik może obserwować całą paletę ludzkich zachowań, podłości, nienawiści, zdrady, a także bezinteresownej miłości i prób naprawienia wyrządzonych krzywd. Mimo, iż akcja dzieje się w przeszłości "Ucieczka Spod Obłoków" nie jest powieścią historyczną. Posiada jednakże niezapomniany retro-klimat . Pomimo braku egzaltacji w opisach doskonale wczuwamy się w dramaty każdej z postaci. Bo jest to prawdziwy dramat poruszający do głębi. Opowieść o kobiecie oskarżonej o morderstwo i usiłowanie kolejnego, podejrzanych uwikłanych w sprawę kryminalną (i to niejedną), o mężczyźnie, który tak bardzo kocha swoją córkę i jej matkę, że nie cofnie się przed niczym aby je ratować. To historia rozrywająca serce (tak przyznaję, popłakałam się na koniec), wywołująca lawinę myśli, życiowa w swoim prawdziwym zagmatwaniu. Postacie to żywi ludzie, pełni obaw, wzniosłych uczuć i wiary wbrew nadziei. Jak bardzo pragniemy, by zło zostało ukarane, a niewinność nagrodzona. Jednakże ludzkie koleje życia nie są tak jednoznaczne. Pomimo dołożonych wszelkich starań los lubi dopisywać własne scenariusze.
Być może nie da się uciec przed przeznaczeniem. Jednak warto próbować niczym Syzyf albo Goeffrey Staddon, „Spod Obłoków”. Może właśnie to czyni nas ludźmi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz