wtorek, 18 lipca 2023

Koty Leokadii Kościelnej czyli MO-wski kryminał z myszką


Lubimy osądzać innych po pozorach. Ale czy tak naprawdę wiemy, co w kim siedzi?

Miła staruszka i starszy, wykształcony mężczyzna – oboje wspierają się nawzajem i dokarmiają bezpańskie koty. Potem szukają dla nich dobrych domów. Historia aż prosi się o happy end. Niestety…

Pani Leokadia zostaje zamordowana, a podejrzani i motywy zbrodni kotłują się niczym flaki z puszki w kocich miskach.

Kolejnych bohaterów (a może raczej antybohaterów) poznajemy kolejno na kartach tej niewielkiej książeczki. Drobni kombinatorzy, handlarze walutą, fałszerze na wielką skalę. Do tego piękne kobiety, które kochają… żyć ponad stan. A przy tym „kochają” mężczyzn, którzy im to umożliwiają. Chłopcy piękni niczym wczesnoletnie jabłuszka w sadzie, tyle tylko, że z tłustym robalem w środku. Najczęściej jest to robal pazerności i egoizmu. Niekiedy chodzi o zwykły pragmatyzm i trudne nad wyraz wiązanie końca z końcem, zwłaszcza przy teściowej na karku, stale powiększającej się rodzinie i braku perspektyw na większe M. Czy miłość do pieniędzy, zwłaszcza tych zieloniutkich niczym trawka pod PRL-owskim blokiem lat 60-tych, może okazać się powodem zbrodni? I co ma do tego fioletowy szalik prosto z komisu?

Leokadia Kościelna zostaje zamordowana. A właśnie miała wybrać się w podróż za ocean, do Stanów, do swojej jedynej córki. Pomiędzy nieciekawym, powtarzalnym do bólu żywotem, między karmieniem piwnicznych kotów, a zakupami, zapobiegliwie gromadzi dolary na podróż swojego życia. Coś jednak idzie nie tak. Czy istnieje choć jedna osoba, która nie miała motywu by zabić? Walutowe kombinacje, pazerność, strach przed zdemaskowaniem i więzieniem prowadzić może do mało etycznych zachowań. Nawet w rodzinie. Nawet wśród wspólników w interesie i rzekomych przyjaciół. Nie na darmo mawia się, że pieniądze są najczęstszym powodem morderstwa. Kryminolodzy nazywają to zbrodnią z najniższych pobudek. Czy istnieje coś takiego jak sztama wśród wspólników przestępstwa? Czy są oni jak szczury, które czym prędzej opuszczają tonący statek, nie zważając na nic i na nikogo, nie bacząc przy tym, że na śmierć zadeptują słabszych i mniej obrotnych przedstawicieli swojego gatunku?

Taki chaos może ogarnąć jedynie major Downar z kolegami w mundurach MO. Jak zawsze jego błyskotliwy umysł potrafi wyłowić tego jedynego – MORDERCĘ! Jak my, czytelnicy kryminałów, kochamy ten moment. Sprawca zostaje złapany i przykładnie ukarany. To wielka satysfakcja i radość, gdy zły musi zapłacić w końcu za swój czyn. Czasem jednak nie do końca wszystko jest czarno białe. Zupełnie jak w kocim świecie. Oprócz czarnych i białych zdarzają się przecież łaciate, rude i szaro-bure, z charakterystyczną pręgą na grzbiecie. Niekiedy los, albo raczej Autor kryminału, funduje nam wątek nieoczywisty. Pojawiają się etyczne rozterki, a to oznacza, że czas na czytanie nie był stracony.

Bo kto powiedział, że kryminał to prymitywna, banalna rozrywka, służąca jedynie zabiciu czasu?

Jeśli nadal potrafi wzbudzać skrajne emocje i zamyślenie nad skomplikowaną, ludzką naturą zdecydowanie godna jest polecenia. Tak jak „Koty Leokadii Kościelnej” Zygmunta Zeydlera-Zborowskiego.

Takiego właśnie zdania jest Margota Kott i jej rudy kocur o wiele mówiącym imieniu - Agent Miauer 😻