„Na Covid-19 umierają tylko starsi,
w dodatku z chorobami towarzyszącymi”
Pani Andzia przemierza, z lekkim stukotem, szpitalny korytarz. Opiera się na chodziku i wyrabia codziennie kilometry z cierpliwością i uporem maratończyka. Gdyby nie lekki wąsik i stalowy chodzik z daleka można by wziąć ją za licealistkę. Taka Pippi bez warkoczyków, z sympatycznym uśmiechem. W różowej koszuli z koronką.
Przez uchylone drzwi widać pana Rysia. Popycha wytrwale wózek, wioząc do kibelka towarzysza z męskiej sali. Tamten ma oczy niewinne, niebieskie i zrudziałe od palenia wąsy.
Na łóżku leży kobieta. Łysawa, nieforemna. Jęczy z bólu. Leży jak kloc, a po bokach zwisają bezwładnie fioletowe ręce. Wielkie bąble w kolorze gencjany przypominają wymyślny tatuaż, lecz zamiast tuszem wypełnione są krwią. Za to wszystkie dwadzieścia palców pomalowane lśniącym, amarantowym lakierem do paznokci.
Mówiąc o śmieci starszych osób z powikłaniami mówisz właśnie o nich: o panu Rysiu, Andzi czy Fioletowej Pani. Nie o abstrakcyjnym cieniu, bezimiennym konturze człowieka.
Statystyka jednak to jedynie statystyka. Lubi czasem płatać figle. Może się bowiem zdarzyć, któregoś dnia, że wszyscy oni pochylą się nad tobą i użalając się ze zdziwieniem stwierdzą:
- Patrzcie, taki młody i zdrowy, a umarł. Szkoda go…
I powrócą do swych wypraw meandrami szpitalnych korytarzy, uśmiechając się tajemniczo i zawadiacko poruszając zrudziałymi wąsami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz